Nienawidzę
tej szkoły. Nienawidzę tych pustych bogatych panienek, nienawidzę być brana za
jedna z nich. Na szczęście nie wszystkie są takie. Jull była najlepszym
przykładem na to. Znamy się od zerówki. Zawsze uśmiechnięta, zawsze miła dla
wszystkich, zawsze tak samo zwariowana. Spojrzałam na nią, jak gadała z
koleżanką z innej klasy. Jej włosy w tym tygodniu miały kolor niebieski. Zawsze
uwielbiała eksperymentować ze swoimi włosami, miała już różne kombinacje
kolorów i fryzur na głowie. Jull ma duże, zawsze roześmiane zielone oczy. Co
potwierdza moja regułę, że tylko psychopaci maja zielone oczy. Zawsze się
śmieje głupkowato jak jej o tym przypominam.
Uwielbiam jej pogodne usposobienie do ludzi. Jull była przy mnie zawsze.
Była jak moi rodzice nie mieli czasu, była jak płakałam po złamanym sercu,
słuchała jak opowiadam o moich miłostkach, patrzyła na moje rany na
nadgarstkach, wywalała mi biały proszek do kibla, gdy zaczęłam ćpać. Tak ona
była zawsze, była nawet jak wszyscy inni odeszli. Spojrzała nagle na mnie i się uśmiechnęła.
- Jak tam? Robimy imprezę jutro? Nie mów, że nie noo. Mam
zioło, daj mi się zabawić no! – zaczęła marudzić, patrząc na mnie oczami
zbitego psa. Tak, moja przyjaciółka Jull, kompletny hipis. Nawet czasem się tak
ubiera.
- W ten piątek? No dobra, u Piotrka chcesz robić imprezę?
- No weź zamrugaj do niego oczami, prześpij się, udawaj ze
kochasz, obojętnie co.
- Na lajcie, zgodził się już, bo z nim gadałam o tym.
- Boże uwielbiam was. To kto będzie? Na pewno bierzemy
Angie, Jagodę, Martę, Selerka naszego kochanego.
- Seler nie da rady bo mam wtedy wyścigi konne. Wiesz
przecież jakie to dla niej ważne, dlatego mówiła, że w tym tygodniu sobie
odpuści. Będzie też na pewno Sychu, Maku
i cała zgraja tych debili.
- A będzie Gabek?- zapytała z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam
się do niej.
- No mówię przecież ze cała banda tych debili będzie, wiec
on też.
- Ej on nie jest wcale debilem. Jest taki słodki i w ogóle.
- Ta jasne, weź już nie odpływaj w marzeniach tylko ogar bo
koleś już przyszedł- wskazałam głową, na naszego wychowawcę, który właśnie otwierał
sale.
Weszłam do klasy i zajęłam ostatnią ławkę przy oknie, zawsze
siedziałam tam sama, Jull siedziała przede mną z Wojtkiem. W sumie przyjaźnili się
dość długo, on był zakochany w niej, a ona udawała, ze tego nie widzi. Każdy
miał swój sposób na życie. Ta szalona hipiska była dla wszystkich miła, ale
robiła zawsze to na co miała ochotę.
- Dobra, jak już wszyscy usiedli, to mam dla was wiadomość.
Pewnie już wszyscy słyszeliście, że do naszej klasy dochodzi nowa osoba. Mam nadzieje,
że będziecie dla niej mili. Dobra Inez, możesz wejść- krzyknął w stronę drzwi.
Do
klasy weszła ta nowa. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się za bardzo. Była
ubrana w biała sukienkę w czarne kwiaty, na nogach miała czarne baletki. Była
dość opalona, nie jak laski z solarium tylko tak naturalnie. Włosy miała dość długie, kręcone, blond. Do
tego wszystkiego jeszcze duże brązowe oczy, pełne czerwone usta. Miała naprawdę
ładny uśmiech.
- Przedstawiam wam Inez. Od tej pory będzie z wami chodziła
do klasy.