wtorek, 16 października 2012

One.


„Jestem, tą dziewczyną która nienawidzi świata.”- to zdanie widzę codziennie po otworzeniu oczu. Namalowane czerwoną farbą na suficie. Napisałam je podczas jednego z gorszych dni. Sama nie pamiętam. Może to było wtedy, gdy moi rodzice znów nie mieli dla mnie czasu, może to było wtedy gdy złamano mi serce, może to było wtedy gdy złamałam nos dziewczynie mojego byłego. Jak każdego dnia zmuszona byłam do wstania o 6 rano. Ledwo widząc na oczy, doczłapałam się do kuchni, z której unosił się aromat świeżo parzonej kawy. Moi rodzice siedzieli przy stole i w ciszy konsumowali śniadanie. Usiadłam przy stole, po przeciwnej stronie niż oni. Nasza służąca, Anabel podała mi kubek z kawą, kanapki i paczkę fajek oraz zapalniczkę.
Tak, tak, mówiłam, że jestem przeciętną dziewczyną, ale zaraz powiecie, jaka dziewczyna ma służącą w domu, i jakiej normalnej dziewczynie rodzice pozwalają palić przy śniadaniu. Okey, wiem, wiem, może to nie takie normalne, ale wszystkie moje znajome mają tak samo, albo podobnie. Dlatego w mojej szkole jestem przeciętna.
Wracając do naszej gosposi, wole ją tak nazywać, jest ona o 5 lat ode mnie starsza. Pochodzi z jakiejś wsi, mimo, ze była ambitna, to i tak wylądowała jako pomoc domowa. Jednak moi starzy nie są aż takimi potworami i płacą jej dość niezłe, do tego opłacają jej studia zaoczne. Szczerze mówiąc nie wiem co studiuje. Wstyd przyznać ale mało wiem o niej, mimo, że spędza więcej czasu ze mną niż moi rodzice. Anabel, trochę bzdurne imię jak na dziewczynę ze wsi, jest dość ładna. Ma króciutkie blond włosy i duże niebieskie oczy. Wygląda jakby się ciągle dziwiła. Zazwyczaj ubiera się bardzo schludnie, biała bluzeczka i jakaś czarna spódniczka lub spodnie. Szczerze to nie wiem czy to wymysł moich rodziców czy ona tak lubi się ubierać. Jest bardzo mila, jeszcze nigdy nie widziałam jej zdenerwowanej, nawet jak musiała po mnie przyjeżdżać gdy byłam zbyt zalana by wrócić sama do domu. Nie robi u nas za szofera czy coś, ona tylko sprząta i gotuje. Ale wtedy akurat zadzwoniłam do niej o 3 w nocy z płaczem, by zabrała mnie do domu. Tak, trzeba przyznać, że dość ją lubię.
Po zjedzonym śniadaniu odpaliłam fajkę, bujając się na krzesełku. Mój taka spojrzał na mnie jak zwykle swoim krytycznym tonem.
- Piotrkowi nie przeszkadza to, że tyle palisz?- zapytał zza gazety.
- Nie, z resztą nawet jeśli to co mnie to- mruknęłam niezadowolona, zaciągając się mocniej.
- Jak to co? Przecież to twój chłopak. – Wtrąciła się moja mama. Taa, chłopak. Pieprze się z nim tylko, nic więcej. Zero uczuć, zero emocji, sam seks. Chociaż, muszę przyznać, ze go lubię. Nie, ze to miłość czy coś z tych durnych rzeczy. Po prostu dobry kumpel z którym się jebie regularnie.- Z drugiej strony może byśmy zrobili jakąś kolacje razem z nim i jego rodzicami. Będzie miło.
- Nie sądzę, żebym znalazła czas na coś tak bzdurnego. Jak chcecie się spotkać z jego rodzicami to się spotykajcie, ale nie chce być w to mieszana.- Zgasiłam fajkę, w popielnice, wstałam i wyszłam z kuchni.
                Wróciłam do swojego pokoju, wzięłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ubrałam się i wyszłam z domu. Przed domem stał już motor Piotrka i on oparty o niego. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się swoim ironicznym uśmiechem. Jest jednym z przystojniejszych chłopaków, jakich znałam.  Ma bardzo bladą cerę, która genialnie kontrastuje z jego czarnymi, półdługimi włosami. Ma cudne niebieskie oczy. Tak, je lubię najbardziej. Niektórzy mówią, ze jesteśmy bardziej podobni. Ten sam kolor włosów, oczu, cery. To samo zimne nastawienie do ludzi.
- Hej piękna jak się spało?- powiedział, za co większość dziewczyn oddała by życie. Dla mnie te słowa, były tylko pustymi słowami.
- Weź mnie nie denerwuj od rana.
- Czyżbyś wstała lewą noga?
- Sprawdzian z fizyki dziś mam, wiec uważaj na słowa.- mruknęłam biorąc od niego kask.- Rusz się bo się spóźnię.
Szybko usadowiłam się za nim na motorze. Ruszyliśmy, od razu jadąc coraz szybciej. Uwielbiałam to. Uwielbiam motory, to poczucie wolności na nich. Po piętnastu minutach stanęliśmy pod moją szkołą.
- Przyjechać po Ciebie?
- Nie, wybieram się na zakupy z Jull, po szkole.
- No dobra. To dawaj buziaka i leć- uśmiechnął się. Coś było w nim takiego, co pociągało inne dziewczyny. Może ta cholerna pewność siebie. Cmoknęłam go w usta i ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili dołączyła do mnie Jull, moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od 11 lat.
- Słyszałaś nowinę?  Będziemy miały nową w klasie. Podobno, dostała stypendium naukowe, dlatego dostała się do naszego prywatnego liceum. Ciekawe jako ona jest.
- Sądzę, że niedługo się dowiemy, pierwsza jest godzina wychowawcza.- powiedziałam, przekraczając próg szkoły ramie w ramie z moją przyjaciółką. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten dzień odmieni moje życie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz