„Jestem, tą dziewczyną która
nienawidzi świata.”- to zdanie widzę codziennie po otworzeniu oczu. Namalowane
czerwoną farbą na suficie. Napisałam je podczas jednego z gorszych dni. Sama
nie pamiętam. Może to było wtedy, gdy moi rodzice znów nie mieli dla mnie czasu,
może to było wtedy gdy złamano mi serce, może to było wtedy gdy złamałam nos
dziewczynie mojego byłego. Jak każdego dnia zmuszona byłam do wstania o 6 rano.
Ledwo widząc na oczy, doczłapałam się do kuchni, z której unosił się aromat
świeżo parzonej kawy. Moi rodzice siedzieli przy stole i w ciszy konsumowali
śniadanie. Usiadłam przy stole, po przeciwnej stronie niż oni. Nasza służąca,
Anabel podała mi kubek z kawą, kanapki i paczkę fajek oraz zapalniczkę.
Tak, tak, mówiłam, że jestem
przeciętną dziewczyną, ale zaraz powiecie, jaka dziewczyna ma służącą w domu, i
jakiej normalnej dziewczynie rodzice pozwalają palić przy śniadaniu. Okey, wiem,
wiem, może to nie takie normalne, ale wszystkie moje znajome mają tak samo,
albo podobnie. Dlatego w mojej szkole jestem przeciętna.
Wracając do naszej gosposi, wole
ją tak nazywać, jest ona o 5 lat ode mnie starsza. Pochodzi z jakiejś wsi,
mimo, ze była ambitna, to i tak wylądowała jako pomoc domowa. Jednak moi starzy
nie są aż takimi potworami i płacą jej dość niezłe, do tego opłacają jej studia
zaoczne. Szczerze mówiąc nie wiem co studiuje. Wstyd przyznać ale mało wiem o
niej, mimo, że spędza więcej czasu ze mną niż moi rodzice. Anabel, trochę bzdurne
imię jak na dziewczynę ze wsi, jest dość ładna. Ma króciutkie blond włosy i
duże niebieskie oczy. Wygląda jakby się ciągle dziwiła. Zazwyczaj ubiera się
bardzo schludnie, biała bluzeczka i jakaś czarna spódniczka lub spodnie.
Szczerze to nie wiem czy to wymysł moich rodziców czy ona tak lubi się ubierać.
Jest bardzo mila, jeszcze nigdy nie widziałam jej zdenerwowanej, nawet jak
musiała po mnie przyjeżdżać gdy byłam zbyt zalana by wrócić sama do domu. Nie
robi u nas za szofera czy coś, ona tylko sprząta i gotuje. Ale wtedy akurat
zadzwoniłam do niej o 3 w nocy z płaczem, by zabrała mnie do domu. Tak, trzeba
przyznać, że dość ją lubię.
Po zjedzonym śniadaniu odpaliłam
fajkę, bujając się na krzesełku. Mój taka spojrzał na mnie jak zwykle swoim
krytycznym tonem.
- Piotrkowi nie przeszkadza to, że tyle palisz?- zapytał zza
gazety.
- Nie, z resztą nawet jeśli to co mnie to- mruknęłam niezadowolona,
zaciągając się mocniej.
- Jak to co? Przecież to twój chłopak. – Wtrąciła się moja
mama. Taa, chłopak. Pieprze się z nim tylko, nic więcej. Zero uczuć, zero
emocji, sam seks. Chociaż, muszę przyznać, ze go lubię. Nie, ze to miłość czy
coś z tych durnych rzeczy. Po prostu dobry kumpel z którym się jebie
regularnie.- Z drugiej strony może byśmy zrobili jakąś kolacje razem z nim i
jego rodzicami. Będzie miło.
- Nie sądzę, żebym znalazła czas na coś tak bzdurnego. Jak
chcecie się spotkać z jego rodzicami to się spotykajcie, ale nie chce być w to
mieszana.- Zgasiłam fajkę, w popielnice, wstałam i wyszłam z kuchni.
Wróciłam
do swojego pokoju, wzięłam wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, ubrałam się i
wyszłam z domu. Przed domem stał już motor Piotrka i on oparty o niego. Gdy
mnie zobaczył uśmiechnął się swoim ironicznym uśmiechem. Jest jednym z przystojniejszych
chłopaków, jakich znałam. Ma bardzo
bladą cerę, która genialnie kontrastuje z jego czarnymi, półdługimi włosami. Ma
cudne niebieskie oczy. Tak, je lubię najbardziej. Niektórzy mówią, ze jesteśmy
bardziej podobni. Ten sam kolor włosów, oczu, cery. To samo zimne nastawienie
do ludzi.
- Hej piękna jak się spało?- powiedział, za co większość dziewczyn
oddała by życie. Dla mnie te słowa, były tylko pustymi słowami.
- Weź mnie nie denerwuj od rana.
- Czyżbyś wstała lewą noga?
- Sprawdzian z fizyki dziś mam, wiec uważaj na słowa.- mruknęłam
biorąc od niego kask.- Rusz się bo się spóźnię.
Szybko usadowiłam się za nim na motorze. Ruszyliśmy, od razu
jadąc coraz szybciej. Uwielbiałam to. Uwielbiam motory, to poczucie wolności na
nich. Po piętnastu minutach stanęliśmy pod moją szkołą.
- Przyjechać po Ciebie?
- Nie, wybieram się na zakupy z Jull, po szkole.
- No dobra. To dawaj buziaka i leć- uśmiechnął się. Coś było
w nim takiego, co pociągało inne dziewczyny. Może ta cholerna pewność siebie. Cmoknęłam
go w usta i ruszyłam w stronę szkoły. Po chwili dołączyła do mnie Jull, moja
najlepsza przyjaciółka. Znamy się od 11 lat.
- Słyszałaś nowinę?
Będziemy miały nową w klasie. Podobno, dostała stypendium naukowe,
dlatego dostała się do naszego prywatnego liceum. Ciekawe jako ona jest.
- Sądzę, że niedługo się dowiemy, pierwsza jest godzina
wychowawcza.- powiedziałam, przekraczając próg szkoły ramie w ramie z moją
przyjaciółką. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten dzień odmieni moje życie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz