czwartek, 25 października 2012

Two.


                Nienawidzę tej szkoły. Nienawidzę tych pustych bogatych panienek, nienawidzę być brana za jedna z nich. Na szczęście nie wszystkie są takie. Jull była najlepszym przykładem na to. Znamy się od zerówki. Zawsze uśmiechnięta, zawsze miła dla wszystkich, zawsze tak samo zwariowana. Spojrzałam na nią, jak gadała z koleżanką z innej klasy. Jej włosy w tym tygodniu miały kolor niebieski. Zawsze uwielbiała eksperymentować ze swoimi włosami, miała już różne kombinacje kolorów i fryzur na głowie. Jull ma duże, zawsze roześmiane zielone oczy. Co potwierdza moja regułę, że tylko psychopaci maja zielone oczy. Zawsze się śmieje głupkowato jak jej o tym przypominam.  Uwielbiam jej pogodne usposobienie do ludzi. Jull była przy mnie zawsze. Była jak moi rodzice nie mieli czasu, była jak płakałam po złamanym sercu, słuchała jak opowiadam o moich miłostkach, patrzyła na moje rany na nadgarstkach, wywalała mi biały proszek do kibla, gdy zaczęłam ćpać. Tak ona była zawsze, była nawet jak wszyscy inni odeszli.  Spojrzała nagle na mnie i się uśmiechnęła.
- Jak tam? Robimy imprezę jutro? Nie mów, że nie noo. Mam zioło, daj mi się zabawić no! – zaczęła marudzić, patrząc na mnie oczami zbitego psa. Tak, moja przyjaciółka Jull, kompletny hipis. Nawet czasem się tak ubiera.
- W ten piątek? No dobra, u Piotrka chcesz robić imprezę?
- No weź zamrugaj do niego oczami, prześpij się, udawaj ze kochasz, obojętnie co.
- Na lajcie, zgodził się już, bo z nim gadałam o tym.
- Boże uwielbiam was. To kto będzie? Na pewno bierzemy Angie, Jagodę, Martę, Selerka naszego kochanego.
- Seler nie da rady bo mam wtedy wyścigi konne. Wiesz przecież jakie to dla niej ważne, dlatego mówiła, że w tym tygodniu sobie odpuści.  Będzie też na pewno Sychu, Maku i cała zgraja tych debili.
- A będzie Gabek?- zapytała z nadzieją w głosie. Uśmiechnęłam się do niej.
- No mówię przecież ze cała banda tych debili będzie, wiec on też.
- Ej on nie jest wcale debilem. Jest taki słodki i w ogóle.
- Ta jasne, weź już nie odpływaj w marzeniach tylko ogar bo koleś już przyszedł- wskazałam głową, na naszego wychowawcę, który właśnie otwierał sale.
Weszłam do klasy i zajęłam ostatnią ławkę przy oknie, zawsze siedziałam tam sama, Jull siedziała przede mną z Wojtkiem. W sumie przyjaźnili się dość długo, on był zakochany w niej, a ona udawała, ze tego nie widzi. Każdy miał swój sposób na życie. Ta szalona hipiska była dla wszystkich miła, ale robiła zawsze to na co miała ochotę.  
- Dobra, jak już wszyscy usiedli, to mam dla was wiadomość. Pewnie już wszyscy słyszeliście, że do naszej klasy dochodzi nowa osoba. Mam nadzieje, że będziecie dla niej mili. Dobra Inez, możesz wejść- krzyknął w stronę drzwi.
                Do klasy weszła ta nowa. Na pierwszy rzut oka nie wyróżniała się za bardzo. Była ubrana w biała sukienkę w czarne kwiaty, na nogach miała czarne baletki. Była dość opalona, nie jak laski z solarium tylko tak naturalnie.  Włosy miała dość długie, kręcone, blond. Do tego wszystkiego jeszcze duże brązowe oczy, pełne czerwone usta. Miała naprawdę ładny uśmiech.
- Przedstawiam wam Inez. Od tej pory będzie z wami chodziła do klasy. 

3 komentarze: